Ostatnio kilka osob mi pisało, że chcą tumblra wiec założyłam. Bloga jak na razie zostawiam. Jak administratorzy usuna mi tumblra wroce tutaj:) zapraszam: vercikowaxdd.tumblr.com
Jak na razie wyglad bedzie okropny bo nie bede miala komputera przez ok. 2 tygodnie a na telefonie nie wiem czy uda mi sie to zmienic ale sie postaram:) obserwujcie mnie na tumblrze prosze!
Nothing last forever
ask.fm/vercikowaxd
środa, 16 lipca 2014
wtorek, 8 lipca 2014
wtorek, 17 czerwca 2014
Usiadła na środki drogi. Łzy same cisnęły się do oczu, ale zbierała siły, żeby nie pozwolić im się wydostać spod powiek. Spuściła głowę. Usłyszała nadjeżdżające auto, ale nie miała zamiaru się podnosić. Myślała jedynie o tym, żeby wpierdolić się pod te jebane koła. Zahamował centymetry od niej. Serce waliło jej po ścianach płuc. 'Co do chuja?!' Krzyknął kierowca. Rozpoznała jego głos. 'Mogłeś się nie zatrzymywać.' Powiedziała stłumionym szeptem. Klęknął obok. 'Co Ty tu robisz? Wyrzuć te fajke.' Kiedy wyrywał jej papierosa z dłoni poczuła dotyk jego palców i to starczyło, żeby wylać hektolitry łez. 'Co ja mam Ci teraz powiedzieć, kurwa?!' Ryknął. Spojrzała na niego z pustką w oczach. 'Nie masz pojęcia ile bym dała za to, żeby Cię znienawidzić.' Wstała wolno, a on wsiadł do auta. Wcisnął pedał w podłogę. 'Nawet nie wiesz ile bym dał, żeby przestać Cię kochać.' Szepnął i zostawił ją samą. Wiatr otulił jej ciało. Wyszła Bogu na spotkanie.
Wiesz bo to jest tak, że ludzie się zmieniają. Po jakimś czasie rozmawiacie ale to już nie to samo, przytulacie się ale już nie czujesz tego bezpieczeństwa. Nastaje problem a ty nie masz kogo spytać o radę bo jedyną osobą, której zawsze mówiłaś był On a teraz boisz się czy czasem nie przeszkodzisz mu gadaniem o pierdołach. Chcesz zrozumieć kiedy tak się zmieniliście i wybuchasz płaczem bo nie potrafisz na to odpowiedzieć, zakrywasz twarz i chcesz się poddać ale nie możesz bo wciąż coś Cię przy nim trzyma być może to miłość albo po prostu boisz się, że już nigdy nie poznasz kogoś tak wspaniałego.
Dał mi wszystko. Wszystko, co mógł mi dać. Gdy był przy mnie - nie potrzebowałam niczego więcej, bo moje szczęście było przy mnie. Ale go straciłam... Straciłam go, ale w mojej wyobraźni nadal jest przy mnie. Jest zawsze. Nie wiem, czy chociaż o tym wie. Nigdy nie dowie się o tym, jak bardzo za nim tęsknię. Za jego każdym oddechem, słowem, uśmiechem... Czasami, gdy jest mi tak bardzo źle, gdy brakuje mi już łez - po prostu siadam i wyobrażam sobie, że siedzi przy mnie, wyciera mi łzy, głaszcze po głowie i całuje w czoło. Ale to nie jest to samo, co przytulenie się i usłyszenie serca najważniejszej osoby...
Subskrybuj:
Posty (Atom)